piątek, 17 sierpnia 2012

Rozdział II.


Samolot wystartował. Musiałam zrobić się zielona, ponieważ stewardesa co chwilę przynosiła mi papierowe torby, tabletki i miętowe gumy do żucia.
- Okay, thank you.- powiedziałam niepewnie.
- You’re Welcome. How do you feel?- zapytała.
- I feel better.- kiwnęłam znacząco głową.
- Easy. The flight will last one hours.- rzuciła z uśmiechem w moją stronę. Nie odpowiedziałam, pokiwałam tylko głową i posłałam jej jeden ze swoich przyjaznych uśmiechów. Nałożyłam słuchawki na uszy i włączyłam jedną ze swoich ulubionych piosenek. Przysnęłam, bo Leila, stewardesa, którą poznałam lekko mną szturchnęła.
- Hey, Camille, wake up. Fasten your seat belts, please. We are about to land.
- I’m Kamila, no Camille. Okay, thanks Leila.- uśmiechnęłam się. Leila i ja wymieniłyśmy się numerami telefonu. Leila mieszka w Londynie i powiedziała, żebym do niej kiedyś wpadła. Przynajmniej, będę znała już jedną osobę. Zapięłam pasy, tak jak kazała Leila. Samolot zaczął kołować i powoli schodził do lądowania. Wylądowaliśmy spokojnie. Chwyciłam swój bagaż podręczny, pożegnałam się z Leilą i wysiadłam z samolotu. Już w oddali zobaczyłam Agnieszkę i Petera, który stał z moją większą walizką. Podbiegłam do nich.
- Hej Kaja.- Aga zawsze tak na mnie mówiła, jak byłam mała, zawsze jak do mnie tak mówi czuję się jak bym znów miała sześć lat.
- Cześć Aga.- przytuliłam ją.
- Hi Kamila.- w końcu odezwał się Peter i porwał mnie w swoje ramiona.
- Hi Peter.- uśmiechnęłam się szeroko w jego stronę.
- Peter już pochwalił się swoim kolegom z pracy, że będzie miał w domu dziecko.- zaśmiała się cicho kuzynka.
- Dziecko?! Serio…- wybuchnęłam śmiechem.- Trochę duże to dziecko będzie.- dodałam. Peter szedł przed nami z moją walizką, więc za dużo nie słyszał o czym gadamy. Opowiedziałam kuzynce o Leili, którą poznałam w samolocie.
- Jak tam mamuśka?
- A dobrze, pracuje. Jak to ona… Przy okazji w bagażu, który ciągnie Peter poza moimi ciuchami jest coś jeszcze.- uśmiechnęłam się łobuzersko. Aga się tylko zaśmiała. Doszliśmy do samochodu, wpakowaliśmy walizki do bagażnika i zajęliśmy swoje miejsca. W ciszy dojechaliśmy do domu. Wypakowaliśmy walizki.
- Tu mieszkamy.- pokazała mi dom.
- Extra.- rozejrzałam się.
- Chodź oprowadzę cię po domu, a Peter zaniesie twoje walizki do twojego pokoju.- Aga chwyciła mnie za rękę.
-To jest duży pokój, spędzamy tu dużo czasu, jeśli kogoś poznasz, nie krępuj się zapraszaj kogo chcesz, teraz to także twój dom. Tam jest kuchnia.- wskazała palcem, a ja z zachwytem patrzyłam po wszystkich kątach.
- To jest łazienka, sypialnia moja i Petera i nasza łazienka.- powiedziała.
- Extra, tu jest ślicznie.- powiedziałam z zachwytem.
- A to jest twoja sypialnia i twoja łazienka. Masz też wyjście na taras.- w tym momencie zaniemówiłam, moje oczy zapłonęły płomykiem szczęścia.
- Aga jesteście wspaniali, jeśli będę wam przeszkadzać, to walcie śmiało.- przytuliłam ją do siebie i podziękowałam.
- Oszalałaś, wiesz ile czekaliśmy na ciebie? Peter co chwilę się pytał kiedy przyjedziesz! Był szczęśliwy kiedy kupował bilet i jechał po ciebie na lotnisko.- słuchałam jej z niedowierzeniem.
- Jesteście wspaniali. Mogę się rozpakować?
- Tam masz swoją szafę- wskazała palcem- A jutro idziemy na zakupy i takie tam. Zobaczysz. Jutro opowiem ci też o naszych sąsiadach. Ci po prawej stronie mają niezłego syna. A teraz rozpakuj się, następnie śmigaj pod prysznic i spać. Musisz być zmęczona.- wyszła zamykając za sobą drzwi. Faktycznie, byłam zmęczona, rozpakowałam się do końca, walizki wpakowałam pod łóżko, laptopa położyłam na biurko, które stało na przeciwko łóżka. Chwyciłam za telefon, napisałam do mamy sms’a o treści :’’ Wylądowałam, jestem już z Agą i Peterem w domu. Dobranoc, kocham cię.’’.
Odpowiedź przyszła bardzo szybko, ale mama z odpowiedzią się nie wysiliła, napisała zwyczajne ‘’ok’’. No cóż, rzuciłam telefon na łóżko i chwyciłam swoją piżamę i ręcznik, i poszłam pod prysznic. Gorąca woda spływała po moim ciele, ogrzewała je. Koiła moje napięte mięśnie, a zarazem je rozluźniała. Jest północ, a ja stoję pod prysznicem i zachwycam się gorącą wodą. Jestem nienormalna. W końcu wyszłam z pod prysznica, ubrałam się w swoja ulubioną piżamkę i wskoczyłam pod pierzynę, zakrywając się po sam czubek nosa. Po chwili, dosłownie po chwili odpłynęłam w  krainę Morfeusza.