Samolot wystartował. Musiałam zrobić się zielona, ponieważ
stewardesa co chwilę przynosiła mi papierowe torby, tabletki i miętowe gumy do
żucia.
- Okay, thank you.- powiedziałam niepewnie.
- You’re
Welcome. How do you feel?- zapytała.
- I feel better.- kiwnęłam
znacząco głową.
- Easy. The flight will last one hours.- rzuciła z uśmiechem
w moją stronę. Nie odpowiedziałam, pokiwałam tylko głową i posłałam jej jeden ze swoich przyjaznych uśmiechów. Nałożyłam słuchawki na uszy i włączyłam jedną
ze swoich ulubionych piosenek. Przysnęłam, bo Leila, stewardesa, którą poznałam
lekko mną szturchnęła.
- Hey, Camille, wake up. Fasten your seat belts, please. We are about to land.
- I’m Kamila, no Camille. Okay, thanks Leila.- uśmiechnęłam
się. Leila i ja wymieniłyśmy się numerami telefonu. Leila mieszka w Londynie i
powiedziała, żebym do niej kiedyś wpadła. Przynajmniej, będę znała już jedną
osobę. Zapięłam pasy, tak jak kazała Leila. Samolot zaczął kołować i powoli
schodził do lądowania. Wylądowaliśmy spokojnie. Chwyciłam swój bagaż podręczny,
pożegnałam się z Leilą i wysiadłam z samolotu. Już w oddali zobaczyłam
Agnieszkę i Petera, który stał z moją większą walizką. Podbiegłam do nich.
- Hej Kaja.- Aga zawsze tak na mnie mówiła, jak byłam mała,
zawsze jak do mnie tak mówi czuję się jak bym znów miała sześć lat.
- Cześć Aga.- przytuliłam ją.
- Hi Kamila.- w końcu odezwał się Peter i porwał mnie w
swoje ramiona.
- Hi Peter.- uśmiechnęłam się szeroko w jego stronę.
- Peter już pochwalił się swoim kolegom z pracy, że będzie
miał w domu dziecko.- zaśmiała się cicho kuzynka.
- Dziecko?! Serio…- wybuchnęłam śmiechem.- Trochę duże to
dziecko będzie.- dodałam. Peter szedł przed nami z moją walizką, więc za dużo
nie słyszał o czym gadamy. Opowiedziałam kuzynce o Leili, którą poznałam w
samolocie.
- Jak tam mamuśka?
- A dobrze, pracuje. Jak to ona… Przy okazji w bagażu, który
ciągnie Peter poza moimi ciuchami jest coś jeszcze.- uśmiechnęłam się
łobuzersko. Aga się tylko zaśmiała. Doszliśmy do samochodu, wpakowaliśmy
walizki do bagażnika i zajęliśmy swoje miejsca. W ciszy dojechaliśmy do domu.
Wypakowaliśmy walizki.
- Tu mieszkamy.- pokazała mi dom.
- Extra.- rozejrzałam się.
- Chodź oprowadzę cię po domu, a Peter zaniesie twoje
walizki do twojego pokoju.- Aga chwyciła mnie za rękę.
-To jest duży pokój, spędzamy tu dużo czasu, jeśli kogoś
poznasz, nie krępuj się zapraszaj kogo chcesz, teraz to także twój dom. Tam
jest kuchnia.- wskazała palcem, a ja z zachwytem patrzyłam po wszystkich kątach.
- Extra, tu jest ślicznie.- powiedziałam z zachwytem.
- A to jest twoja sypialnia i twoja łazienka. Masz też
wyjście na taras.- w tym momencie zaniemówiłam, moje oczy zapłonęły płomykiem
szczęścia.
- Aga jesteście wspaniali, jeśli będę wam przeszkadzać, to
walcie śmiało.- przytuliłam ją do siebie i podziękowałam.
- Oszalałaś, wiesz ile czekaliśmy na ciebie? Peter co chwilę
się pytał kiedy przyjedziesz! Był szczęśliwy kiedy kupował bilet i jechał po
ciebie na lotnisko.- słuchałam jej z niedowierzeniem.
- Jesteście wspaniali. Mogę się rozpakować?
- Tam masz swoją szafę- wskazała palcem- A jutro idziemy na
zakupy i takie tam. Zobaczysz. Jutro opowiem ci też o naszych sąsiadach. Ci po
prawej stronie mają niezłego syna. A teraz rozpakuj się, następnie śmigaj pod
prysznic i spać. Musisz być zmęczona.- wyszła zamykając za sobą drzwi.
Faktycznie, byłam zmęczona, rozpakowałam się do końca, walizki wpakowałam pod
łóżko, laptopa położyłam na biurko, które stało na przeciwko łóżka. Chwyciłam za
telefon, napisałam do mamy sms’a o treści :’’ Wylądowałam, jestem już z Agą i
Peterem w domu. Dobranoc, kocham cię.’’.
Odpowiedź przyszła bardzo szybko, ale mama z odpowiedzią się
nie wysiliła, napisała zwyczajne ‘’ok’’. No cóż, rzuciłam telefon na łóżko i
chwyciłam swoją piżamę i ręcznik, i poszłam pod prysznic. Gorąca woda spływała
po moim ciele, ogrzewała je. Koiła moje napięte mięśnie, a zarazem je
rozluźniała. Jest północ, a ja stoję pod prysznicem i zachwycam się gorącą
wodą. Jestem nienormalna. W końcu wyszłam z pod prysznica, ubrałam się w swoja
ulubioną piżamkę i wskoczyłam pod pierzynę, zakrywając się po sam czubek nosa.
Po chwili, dosłownie po chwili odpłynęłam w
krainę Morfeusza.